Mercedes-Benz
S124 E320
1995 r.
Właściciel: Tomek “klissz”
Mercedes-Benz S124 E320 z 1995 roku. Używany na codzień, po 406.000 km nadal robi to, do czego został zaprojektowany – wozi mnie do pracy, moją rodzinę na wakacje i zakupy z marketu.
Samochód dość dobrze wyposażony jak na dzisiejsze standardy, a ponadprzeciętnie jak na ówczesne – klimatyzacja dwustrefowa z automatyczną regulacją temperatury, elektryczne fotele, regulowana kolumna kierownicza, telefon komórkowy nadal działający z nowoczesnymi kartami SIM – to wszystko czyni z niego całkiem wygodny pojazd. Oraz szybki i dynamiczny, jednostka M104 3.2 o mocy 220 koni mechanicznych, nieco przytłumiona przez czterostopniowy automat 722.3, pozwala na bezpieczne wyprzedzanie, nie tamuje ruchu na autostradzie i jednak jest dość ekonomiczna, biorąc pod uwagę masę auta, w trasie załadowany do pełna wypija średnio 9 litrów benzyny na każde 100km, w mieście już trochę z tym gorzej, ale cóż, takie rzeczy się wybacza.
Przyjemność z połykania autostrad jest dodatkowo przyjemniejsza dzięki pakietowi Sportline, auto jest niższe, ma szerszy rozstaw kół i jest dużo sztywniejsze względem wersji “cywilnej” – o bardziej bezpośrednim układzie kierowniczym i wygodnych “a’la” kubełkowych fotelach nie wspmnę. Niby różnice niewielkie, ale jednak są.
Wnętrze samochodu jest nadal w świetnej kondycji, silnik, skrzynia, most również – z bliska jednak lakier nie robi już takiego wrażenia, wymaga wypolerowania, ale biorąc pod uwagę, że auto było większość swojego życia (i nadal jest) garażowane, nie uczestniczyło w żadnych kolizjach, nie ruszam tego, to ma być samochód na codzień, niestety mieszkając w dużym mieście ciężko uniknąć rys. Na starym lakierze to mniej boli.