Naprawa, której opis następuje poniżej została
wykonana w warunkach totalnego kołchozu. Jeżeli ktoś jest profesjonalistą
jakim strasznym, względnie lubuje się w naprawach w pomieszczeniach
o kafelkowanej podłodze, to niech lepiej tego nie czyta, bo nie są to
z pewnością dla niego wiadomości użyteczne, a jeszcze się zdenerwuje
i włos mu siwy przybędzie.
Dobra starczy wstępów, aby dokonać tego wyczynu potrzebujemy (w nawiasie
opcja minimum):
-
sworzeń na wymianę, najlepiej nowy i rodem z Niemiec
gdyż fajnie by było mieć tą naprawę z głowy przynajmniej na najbliższe
100 000 kilometrów,
-
podnośnik (kawał porządnej rury i kilka cegieł),
-
płaskich kluczy komplet (klucz nr 19, [albo 22,
nie pamiętam, ale sprawdzę]),
-
ściągacz do sworzni (dwa młotki o przeciętnych
możliwościach udarowych),
-
prasę (młotek o znacznych możliwościach udarowych).
Literatura przewiduje następujący tok postępowania:
- podnieść samochód, zdjąć koło z odpowiedniej strony,
- założyć przyrząd do ściskania sprężyny i ścisnąć sprężynę aż do odsunięcia
skrajnych zwojów od obu oparć,
- odkręcić łącznik stabilizatora,
- odkręcić śrubę zaciskającą czop sworznia zwrotnicy na ramieniu zwrotnicy
i wymontować czop z gniazda,
- wyjąć sprężynę, wymontować wahacz,
- umieścić specjalny przyrząd w imadle warsztatowym i wyciągnąć sworzeń
kulowy,
- do montażu sworznia obrócić wahacz o 180 stopni,
- użyć specjalnego uchwytu do wciśnięcia sworznia kulowego,
- zamontować wahacz.
Od razu widać, że książka podaje całą listę zbędnych czynności, a do
tego każe użyć specjalnych przyrządów, które wcale nie są konieczne do
przeprowadzenia tej naprawy, ale przecież można inaczej (lepiej, szybciej?):
|
- Unieść samochód na taką wysokość, aby mieć dostęp do wahacza od
jego spodniej strony. Potrzebujemy jakichś 20-tu cm miejsca pod wahaczem,
a to
dlatego, że sworzeń wychodzi z wahacza dołem. Jeżeli sworzeń już się
rozleciał to auto stoi teraz na wahaczu, a nie na kole, więc czynność
może być odrobinę utrudniona, poza tym amortyzator jest teraz jedynym
ogranicznikiem wychylenia i po uniesieniu auta do niego będzie przyłożona
cała siła sprężyny (może zostać uszkodzony). Samochód z zasady unosimy
podnośnikiem , ale my, ponieważ robiliśmy to na grząskiej łące, zrobiliśmy
to rurą na cegłach (- zdjęcie obok),
Należy przy tym uważać na sprężynę gdyż
posiada zdolność nagłego przyspieszania i może zrobić wgniota w jakimś
ważnym dla życia narządzie (np w czaszce)!
- Podeprzeć samochód wsadzając pod wahacz coś co się do tego nada,
tak by nie zasłonić sworznia, który chcemy wyjąć. . Zysk z tej operacji
jest taki, że
samochód jest pewnie podparty (nie zrobi nam krzywdy), a poza tym mamy
ściśniętą sprężynę (ciężarem samochodu) i nie rozwalimy amortyzatora.
- Rozłączamy sworzeń i zwrotnicę (wahacz musi być bezwzględnie podparty!)
chyba, że tak jak w naszym przypadku rzecz wcześniej rozłączyła się
sama. Jeżeli nie mamy ściągacza to musimy uciec się do metody, którą
prezentuje poniżej, przy wyciąganiu resztek sworznia, które zostały
w zwrotnicy.
- Teraz przechodzimy do usunięcia starego sworznia, bądź jego resztek
jak w naszym przypadku. My najpierw usunęliśmy resztki tkwiące w wahaczu.
W tym celu imaliśmy
się różnych sposobów, jednak rezultaty przyniosło dopiero zdecydowane
potraktowanie go konkretną siekierą (w zastępstwie
młotka o dużych możliwościach udarowych). Przy tej operacji należy uważać
by nie pomylić się i nie zacząć dzielić wahacza na dwie części, gdyż
w tej okolicy znajduje się wzmocnienie gniazda, które wygląda na część
sworznia. Zanim zabraliśmy się za konkretne impulsowanie, próbowaliśmy
przeciąć ściankę sworznia tak, by potem uderzając poprzez śrubokręt
"zawalić" go niejako do środka otworu, ale nie jest to możliwe
w przypadku, gdy sworzeń stanowi jednolity człon taktyczno-operacyjny.
My w wahaczu mieliśmy tylko postrzępioną tuleję, w którą dało wsadzić
się brzeszczot (zdjęcie z lewej). Jeżeli będziemy zdejmować sworzeń,
który jest na ukończeniu, ale jeszcze w jednym kawałku, to zostaje nam
tylko stukanie. Gdy już uporaliśmy się z tym co na dole, zabraliśmy
się ochoczo do tego, co zostało w obudowie piasty (zdjęcie po prawej
czerwona strzałka). Jak widać jest to kulka (normalnie nie jest widoczna)
ze stożkowym sworzniem, którym zamocowana jest do obudowy piasty przedniego
koła (zwrotnicy). Wyciągnięcie tego elementu sprowadza się do potraktowania
go ściągaczem do sworzni (zdjęcie takiego ściągacza) , po uprzednim
odkręceniu nakrętki, która widoczna na zdjęciu, zabezpiecza go przed
wypadnięciem z górnego gniazda (w obudowie piasty). Do odkręcenia tej
nakętki potrzebny jest właśnie klucz nr 19 (albo 22 jak sprawdzę to
skoryguję).
- Wyjmowanie stożka z gniazda bez użycia ściągacza metodą garażową (teraz
właśnie bierzemy uprzednio odłożone dwa młotki). Ściąganie
tą metodą jest bardzo proste, chociaż należy zachować pewne zasady.
Dobrze jest wstępnie napiąć rozłączane połączenie (nie jest to konieczne,
ale bardzo ułatwia). W tym przypadku jest to banalnie proste: pomiędzy
nakrętkę a śrubę trzymającą ramię zwrotnicy należy wsadzić
kawałek płaskownika i odkręcać nakrętkę aż do wystąpienia znacznego
oporu (zdjęcie po lewej, niebieska strzałka). Teraz należy przyłożyć
młotek z jednej strony, a stukać z drugiej (zdjęcie z prawej). Młotki
powinny leżeć dokładnie naprzeciwko siebie. Jeżeli są dobrze ułożone
to młotek odbierający energię uderzenia będzie odskakiwał. Wystarczy
teraz kilka porządnych zamachnięć i stożek złazi.
W młotkowaniu nie należy się zbytnio zatracać,
gdyż można zniszczyć odlew. Z tego samego powodu nie powinno się stukać
bez tylnego młotka!
- Faza końcowa. Wszystko mamy już wyjęte, zatem możemy przystąpić do
wciskania nowego sworznia. Operację tę bardzo ułatwia wcześniejsze schłodzenie
go w zamrażarce.
My wsadziliśmy go na jakieś trzy godziny, ale pewnie gdyby poleżał jeszcze
ze dwie, to wsadzanie poszłoby jeszcze prościej. Wsadzenie polega na
wstukaniu go na swoje miejsce (prawidłowo do wyciągnięcia i włożenia
powinno użyć się prasy, ale wymaga to wyjęcia wahacza, że nie wspomnę
o dostępie do prasy). Przy przekładaniu sworznia przez dziurę w wahaczu
trzeba zdjąć z niego osłonę gumową. Jest to dość duża upierdliwość,
bo trzeba oczyścić gniazdo w wahaczu tak, żeby przy wkładaniu nie dostały
się do sworznia żadne syfy. W przeciwnym razie mocno skrócimy żywot
takiego sworznia, gdyż jak wiadomo wszelki syf działa jak papier ścierny.
Potem
nie pozostaje nic innego jak poskładać resztę zabawek do kupy (skręcić
górne mocowanie), sprawdzić geometrię i już można dalej motać miliony
kilometrów, czego wszystkim życzę.
Jeszcze jedno! Zapomniałbym, a to ważne.
Występują dwa rodzaje tych sworzni o różnych wymiarach, więc trzeba
się zaopatrzyć we właściwy, gdyż nie są one zamienne. (Zdaje się, że
chodzi o grubość sworznia. Jeden ma średnicę 48mm, a drugi 50mm.)
Dr. AirKomin
|